Skusiłam się na GlamBox'a, przed którym się mocno opierałam. Mój zbiór cieni w formie wkładów do palet ciągle rośnie, więc naturalną koleją rzeczy było zmagazynowanie wszystkiego w jednym miejscu, żeby nie walało się to po szufladzie. Paleta na 10 wkładów z Inglota to zły pomysł, kiedy okrągłe wkłady są wycofywane. Najrozsądniejsze było więc zakupienie większej palety magnetycznej.
Paleta została stworzona przez digitalgirl13, znaną też z programu "Mistrzyni makijażu", którą swoją drogą bardzo lubię (jest to póki co jedyna youtubowiczka, której kanał obejrzałam od a do z). Na polskim rynku ciężko dostać palety magnetyczne, w których dowolnie można ułożyć cienie (oprócz Glam Box'a spotkałam się z małą paletą Inglota). Do kupienia jest w sklepie glam-shop.pl za 33 złotych + koszty przesyłki.
Wzoru "Ornament", który najbardziej mi się podobał, nie było już na stanie więc zdecydowałam się na wzór kwiatowy. Paleta została zamówiona w czwartek, a w poniedziałek rano była już u mnie. Była bardzo dobrze zapakowana w podwójną kopertę bąbelkową. Paleta wygląda bardzo elegancko, wzór jest ładny i wydaje się dobrze wytłoczony. Aluminium, z którego zrobiona jest paleta sprawia, że jest lekka i nawet po wypełnieniu cieniami nie będzie obciążać bagażu. Produkt bardzo łatwo jest umyć wodą z mydłem. Paleta pomieściła wszystkie moje cienie i trochę miejsca jeszcze zostało ;)
Powiem szczerze, że jest kilka szczegółów, które mogłyby być lepiej dopracowane. Paleta bardzo ciężko się otwiera, co mam nadzieję, że z czasem się wyrobi. Tak naprawdę decydują szczegóły - dokładniej przyklejony magnes, żeby powierzchnia była całkowicie gładka czy lepsze dopasowanie pokrywki (z jednej strony trzeba ją mocniej dociskać, bo inaczej odstaje, patrz: zdjęcie) czy dopracowanie. Nie są to wielkie rzeczy, bo magnes dobrze trzyma cienie (oprócz Catrice, które są dziwne :P) i nie widać go spod wkładów, a przykrywka może wypracować się z czasem, w końcu to tylko metal. Możliwe, że jakieś problemy z dopasowaniem to kwestia tylko mojego egzemplarza palety.
Do paletki wpakowałam to wszystko:
Po ułożeniu całość wyglądała tak:
W paletce dom znalazły 4 cienie Kobo, 3 - Catrice, po jednym z Miyo, Madame L'ambert i z limitowanki Wild Craft Essence (mój był tak słabo przyklejony do opakowania, że musiałam go wyjąć, co zrobiłam od ręki bez żadnego podgrzewania). Pozostałe to 20 cieni okrągłych Inglot.
Ostatecznie, pomimo paru bądź co bądź drobnych niedociągnięć, jestem z palety zadowolona i jeżeli okaże się ona wytrzymała, otwarcie sie wyrobi, a wzór nie będzie się zdrapywał, to myślę, że skuszę się na następną ;)
Miałyście styczność z Glam Box'ami? Jak się sprawdziły i co o nich sądzicie?
Ps. Chciecie posta o czytniku e-book'ów Amazon Kindle?
Jak dla mnie paletki magnetyczne to świetna sprawa. Po pierwsze można kupić sam wkład cienia bez opakowania zaoszczędzając trochę funduszy, ma się wszystkie cienie w jednym miejscu zamiast miliona opakowań i tak dalej. Jak dla mnie bomba :D
OdpowiedzUsuńGlam Box kupiłam ze względu na oszczędność miejsca i wygodę użytkowania cieni ;)
Usuńja poprosze o post o kindelku :) a jaką Ty masz wersję? ja właśnie zastanawiam się nad paperwhite albo innym równie dobrym ale nie znam się i nie wiem... help? :P widziałam Twój komentarz u lilesly i stąd to pytanie, bo widzę, że Ty nie jesteś przekonana do paperwhite'a...
OdpowiedzUsuńPost o Kindle będzie ;)
Usuń