Marka Essence przygotowała na ten sezon kilka całkiem ciekawych nowości. Wśród nich znalazły się długotrwałe pomadki w dziesięciu pięknych odcieniach. Najpierw nie zwróciłam na nie wcale uwagi, od niechcenia wzięłam koralową, a następnego dnia pobiegłam po róż. Przepadłam i planuje zakup następnych.
Pomadki ukryte są w klasycznych satynowych czarnych opakowaniach z kolorowym paskiem oznaczającym odcień. Perełka wśród raczej tandetnych opakowań, które oferuje firma. Eleganckie opakowanie ukrywa w środku zakręcony sztyft z odciśniętą w nim bajerancką literką "e" (tak na wszelki wypadek, gdyby ktoś zapomniał jakiej firmy ma produkt ;)). Sztyft jest bardzo mocno osadzony w opakowaniu, dzięki czemu mamy wygodę użytkowania. Pomadki maja 3,8 grama wagi, 24 miesiące ważności i zostały wyprodukowane we Włoszech. Każda z nich kosztuje 10,99 zł i do nabycia jest we wszystkich drogeriach z podstawową szafą Essence. I to tyle, jeżeli chodzi o suche fakty.
|
od lewej: 01 coral calling i 08 colour crush |
Póki co w ręce wpadły mi dwa odcienie: 01 coral calling i 08 colour crush, czyli przytłumiona koralowa czerwień oraz intensywny amarantowy róż. Produkty są zbite, mają przyjemną konsystencję i dobrze się rozprowadzają na ustach. Nie suną jak po maśle, ale rozprowadzają się szybko i przyjemnie pozostawiając intensywny kolor z delikatnym połyskiem. Wykończenie pomadek nazwałabym satynowym. Longlasting Lipstick nie należą do produktów nawilżających, ale nie są też wysuszające i tępe. Jak bym miała je porównywać to raczej do pomadek Rimmel by Kate Moss, tylko, że propozycję Cosnovy lepiej się aplikuje, bo jest bardziej miękka. Nie podkreślają suchych skórek i nie ściągają skóry warg, ale czuć, że ma się je na ustach. Zapach pomadek przypomina mi produkty do makijażu, których używała moja babcia, czyli pudrowo-chemiczna, ale nie nachalna woń, której nie czuć po nałożeniu (inaczej niż w przypadku pomadek Kaśki z Rimmela, które aż odrzucają zapachem zarówno w trakcie aplikacji jak i noszenia). Jeżeli chodzi o trwałość, to kolor utrzymał się u mnie około 5 godzin w przypadku samego picia, co moim zdaniem jest naprawdę zadowalającym wynikiem. Niestety jest jedna rzecz, którą muszę zarzucić tym pomadkom - nie ścierają się równomiernie. W moim przypadku kolor dużo wolniej znika z konturów, co pozostawia troszkę przerysowany efekt. Pod tym względem trzeba uważać i od czasu do czasu zaglądać w lusterko.
Pomadki na ustach prezentują się tak:
|
01 coral calling |
|
08 colour crush |
Jak widać na ustach pomadki wyglądają naprawdę ładnie. Aż trudno uwierzyć, że nie tak dawno temu w ogóle nie patrzyłam na kolorowe pomadki. Teraz te w odcieniach intensywnego różu czy koralu towarzyszą mi na co dzień i nie zamierzam z nich rezygnować. Szczególnie, kiedy moje oczy mają gorszy dzień i chcę jak najbardziej odciągnąć od nich uwagę.
Spotkałyście się już z tymi pomadkami? Jak Wam się podobają?
Pozdrawiam,
Kasia
****************
UWAGA! UWAGA!
Nowa pomadka Essence w odcieniu 08 color crush jest do wygrania w urodzinowym rozdaniu na moim blogu. Zapraszam tutaj ;)
Jakie ładne kolory <3
OdpowiedzUsuńŁadne kolory :)
OdpowiedzUsuńNr 1, bardzo przypadl mi do gustu. Dzisiaj bylam w Naturze i starsznie zaluje, ze wcześniej nie zobaczyłam tego posta:(
OdpowiedzUsuńMyślę, że pomadki aż tak szybko z półek sklepowych nie znikną, więc masz jeszcze szansę na zakup :)
UsuńNie wiem, coś mi w nich nie leży, może to nierównomierne krycie. Nie lubię się cackać z tego typu produktami, więc chyba odpuszczę ;) Jednak intensywność oraz kolory bardzo na plus :)
OdpowiedzUsuńHmm? Nierównomiernie krycie? Czy chodzi o to ścieranie? :>
Usuń