Będąc uczennicą podstawówki czy gimnazjum nie malowałam paznokci. Chociaż moje koleżanki szalały (w ramach obowiązujących w szkole zasad) mi obce były nawet bezbarwne odżywki. Wszystko zmieniło się w liceum, gdy z dnia na dzień stałam się maniaczką czerwonego lakieru do paznokci. Potem już poszło z górki – buteleczki we wszystkich odcieniach tęczy, stylizacja żelowa, efekt holograficzny, pędzle, naklejki. Na studiach szalałam z pazurami, co zainspirowało mnie do stworzenia tego zdobienia.
Chociaż sam manicure nie jest skomplikowany i nie wymaga wielu umiejętności, to należy poświęcić mu trochę czasu ze względu na ilość warstw. Jako głównego akcentu kolorystycznego używałam lakierów Orly z kolekcji Pacific Coast Highway, które chociaż dobrze napigmentowane są kolorami neonowymi przez co najlepiej wyglądają na bieli. W związku z tym najpierw na paznokcie nałożyłam bazę z białego lakieru Color Club French Tip. Na biel stemplowałam gradient wykonany czterema odcieniami: Road Trippin, Summer Sunset, Life’s A Beach oraz Paradise Cove. Po uzyskaniu odpowiedniego efektu całość pokryłam szybkoschnącym topem, na który po kilku minutach mogłam nakleić naklejki winylowe Twinkled T, a następnie pokryć je czarnym lakierem Golden Rose i szybko odkleić. Ważne, by zrobić to przed zaschnięciem koloru nawierzchniowego, żeby uzyskać najładniejszy efekt.
Pamiętacie swoje początki w malowaniu paznokci? Jakie kolory wtedy u Was dominowały? Podoba Wam się moje (pseudo)szkolne zdobienie?
Pozdrawiam,
Kasia
Genialny efekt :) Na pierwszy rzut oka zdobienie wydaje się być bardzo skomplikowane :P
OdpowiedzUsuńDlatego jest takie fajne ;) Świetny efekt bez wysiłku :)
UsuńSuper! też chcę takie <3
OdpowiedzUsuń