Chociaż Origins debiutuje na moim blogu, to w gruncie rzeczy marka jest mi już znana z fantastycznego kremu pod oczy Gin Zing, kremu do mikrodermabrazji czy maski z różową glinką. Naturalne składniki w połączeniu z nowoczesnymi formułami i skutecznym działaniem sprawia, że bardzo często przypatruję się ofercie marki. Często też korzystam z ofert promocyjnych pozwalających na wypróbowanie miniatur Origins.
Checks and Balances Frothy face wash
Pierwszym, co zwróciło moją uwagę w przypadku tego produktu jest niesamowity, bardzo świeży zapach mięty połączony z jakimiś kwiatami. Następnie zwróciłam uwagę na fantastyczną konsystencję, która przypomina mi lekki, napowietrzony krem do tortów. Lubię takie szczegóły, które uprzyjemniają używanie produktu. Jako żel/krem do oczyszczania twarzy kosmetyk ten sprawdził się dobrze. Ładnie usuwał zanieczyszczenia, resztki makijażu i sebum. Sprawdzał się zarówno solo jak i w połączeniu ze szczoteczką soniczną do oczyszczania twarzy. Nie wysuszał, nie spowodował pojawienia się niedoskonałości. Robi, co ma robić, zasługuje na 5!
Drink Up Intensive Overnight mask to quench skin’s thirst
Mam wrażenie, że maski Drink Up w polskiej blogosferze przedstawiać nie trzeba. Każdy przynajmniej o niej słyszał, a wielu miało okazję przekonać się na własnej skórze o jej działaniu. Zawartość olejów z avocado i pestek moreli dogłębnie nawilża skórę w trakcie nocnej kuracji pozostawiając ją gładką, jędrną i miękką. Maskę stosuje się bardzo przyjemnie dzięki lekkiej konsystencji, która nie pozostawia tłustej warstwy i fantastycznemu owocowemu zapachowi. O poranku buzia jest ładna, świeża i przyjemna w dotyku. Niestety w przeciwieństwie do DreamDuo, efektu „wow” nie było, chociaż poziom nawilżenia bardzo do mnie przemawia.
Plantscription Anti-aging power eye cream
Origins zdecydowanie potrafi tworzyć kremy pod oczy, co do tego nie mam wątpliwości. To jedna z niewielu marek, których produkty skierowane do pielęgnacji tej okolicy nie powodują u mnie podrażnienia. Krem jest znacznie gęstszy niż lubiany przeze mnie GinZing. Zdecydowanie mocniej też nawilża, ale rozprowadza się bardzo przyjemnie, szybko wchłania i nadaje pod makijaż. Właściwości przeciwstarzeniowych, rzecz jasna, nie zauważyłam przy miniaturze, ale krem bardzo mi się podoba.
Więcej: Miniaturowa środa
Wszystkie do tej pory testowane przeze mnie produkty Origins okazują się być naprawdę przyzwoitymi kosmetykami pielęgnacyjnymi spełniającymi obietnice producenta. Wielką zaletą jest też fakt, że zawierają naturalne składniki, a sama marka prowadzi proekologiczną praktykę korzystając z recyclingu i sadząc drzewa. To lubię. To jedna z tych marek, które naprawdę warto poznać. Może produkty Origins nie stają się moimi ulubieńcami wszech czasów, ale swoim działaniem sprawiają, że z przyjemnością poznaję ofertę marki. Kto wie? Może gdzieś tam czeka mój pielęgnacyjny hit? A może już taki poznałam, ale jeszcze o tym nie wiem?
A jaka jest Wasza opinia na temat produktów Origins? Mieliście z nimi styczność? Macie swojego ulubieńca, którego na pewno możecie polecić albo produkt, który znienawidziliście?
Miniaturowe pozdrowienia!
Kasia
Maseczkę Drink Up Intensive Overnight mask uwielbiam i na przestrzeni ostatnich lat zużyłam już dwa opakowania :) Zaciekawiłaś mnie Checks and Balances Frothy face wash, chyba będzie moim następnym zakupem. Do tej pory żaden z testowanych kosmetyków Origins mnie nie zawiódł :)
OdpowiedzUsuńNie dziwię się, że lubisz tę maskę :)
UsuńJeżeli lubisz delikatne żele oczyszczające o fajnej konsystencji, to ten Ci się spodoba!
Ale ładne zdjęcia, Drink Up mam w wersji 10 minutowej, ale ta całonocna za mną przemawia - lubię nocne maseczki :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :)
UsuńWydaje mi się, że jeżeli lubisz wersję 10-minutową to i całonocną polubisz. Ta Intensive jest dodatkowo wzbogacona olejem z avocado.