Jesień rządzi się swoimi prawami, zarówno w ubiorze jak i makijażu. Kiedy do szafy chowamy zwiewne sukienki i sandałki maleje też chęć na kolorowe wariacje na oczach, ustach czy paznokciach. Pojawiają się brązy, złota, czerwienie, granaty, brudne zielenie, które wtapiają się w otaczającą nas aurę. Kosmetyki, o których dzisiaj chciałabym Wam napisać idealnie się wpasowują w tę koncepcję.
Bohaterzy posta pochodzą z edycji limitowanej Catrice Hollywood’s FABULOUS 40ties, która w Polsce pojawiła się jesienią 2012. Kolekcja inspirowana była ikonami amerykańskiego kina i niezapomnianymi produkcjami jak "Przeminęło z wiatrem". Do mojego ulubionego filmu nawiązują nazwy dwóch produktów z kolekcji: pomadki Reda Butlera i różu Gone With The Wind.
Z pomadką historia jest trochę śmieszna, ponieważ kupiłam ją bez przekonania i wsadziłam do szafki. Dobra kilka miesięcy później oglądałam filmik KatOsu, która na ustach miała przepiękną burgundową czerwień. Kasia zdradziła co to za produkt i wtedy nad moją głową pojawiła się żaróweczka jak u pomysłowego Dobromira - "przecież ja już gdzieś widziałam tę pomadkę". A widziałam ją we własnej kosmetyczce. Mowa o C01 Red Butler. Pomadka zamknięta jest w klasycznym, czarnym opakowaniu jak większość pomadek Catrice. Różni ją tylko kwiatowe tłoczenie, które wskazuje, że jest to edycja limitowana. Pomadkę wyprodukowano we Włoszech, ma 3,8 grama i jest ważna 36 miesięcy od daty otwarcia. Czyli mam jeszcze rok na zużycie jej!
Red Butler to absolutnie przepiękny, kremowy odcień winnej czerwieni o delikatnie szarawo-niebieskich tonach idealny na jesień. Odcień, który sprawia, że zęby wydają się optycznie bielsze. Pomadka jest bardzo dobrze napigmentowana i kremowa, dlatego fantastycznie się ją aplikuje. Nie robi smug, plam, nie wchodzi w załamania na ustach i nie podkreśla suchych skórek. Bardzo dobrze się też utrzymuje, chociaż to mało powiedziane. W ostatnią sobotę miałam ją na ustach od 12 do 18 z małymi poprawkami i dodatkiem pomadki nawilżającej wklepanej z wierzchu, ponieważ po 4 godzinach zaczęłam odczuwać mały dyskomfort związany ze ściągnięciem skóry.
Drugim produktem z kolekcji, który przywędrował do mnie jako uzupełnienie "hollywódzkiego looku" był róż o pięknej nazwie 01 Gone With The Wind. Stylistyka opakowania jest charakterystyczna dla wszystkich produktów Catrice - masywne, plastikowe opakowanie z tłoczeniem nawiązującym do kolekcji, z której pochodzi. Róż został wyprodukowany w PRC (Chińska Republika Ludowa), ma 8,5 grama i jest ważny 12 miesięcy od daty otwarcia. Wiem, że teoretycznie powinnam wyrzucić róż, ale nie zmienił on swoich właściwości, jak również nie zaczął mnie uczulać, więc zdecydowałam, że jeszcze z niego skorzystam. Róż powinien być odcieniem kompatybilnym do koloru pomadki, a właściwie wszystkich pomadek w kolekcji. Pod względem kolorystycznym jest bardzo neutralny i naturalny. Nie ma za dużo tonów różowych czy pomarańczowych, przywodzi na myśl rumieniec panienek ze starego Południa, który nadawały sobie podszczypując skórę na policzkach. Konsystencja różu jest dość sucha i tępa, przez co nie należy on do produktów, którymi można sobie zrobić krzywdę. Wręcz przeciwnie - efekt jest delikatny i satynowy, stanowi tło dla intensywnie zaznaczonych ust. Utrzymuje się na skórze kilka godzin, ale o około 2 zaczyna blednąć.
Zawsze wzbraniałam się przed pisaniem o produktach, które są już niedostępne, bo przecież i tak ich nigdzie nie dostaniecie. Post ten jednak powstał z dwóch powodów. Po pierwsze chciałam Wam pokazać co króluje u mnie aktualnie w makijażu. Po drugie pomyślałam, że może Wy znacie kosmetyki, które mają bardzo podobny kolor, a są wciąż w sprzedaży, bo to odcienie, które idealnie sprawdzają się w jesienne dni. Jeżeli tak, to bardzo proszę podajcie nazwy i linki w komentarzach ;)
Pozdrawiam,
Kasia
To była zdecydowanie jednak z najpiękniejszych kolekcji limitowanych z Catrice. I jednocześnie najbardziej udana. Sama mam czwórkę cieni z tej kolekcji i choć ostatnio już tak często po nie nie sięgam, to jednak kiedyś używałam jej niemal non stop :)
OdpowiedzUsuńPięknie wyglądasz w tak intensywnym odcieniu pomadku, bardzo pasuje do Twojego typu urody :)
Masz rację, to była jedna z najbardziej udanych limitek Catrice :)
UsuńDziękuję :)
Pomadka ma przepiękny kolor <3 szkoda że ja nie mam dostępu do tych kosmetyków, wzdycham tylko do monitora bardzo często :(
OdpowiedzUsuńJa niestety nie znam tych produktów:)
OdpowiedzUsuńBardzo ładny kolor szminki, ale nie sadzę aby pasował do mojej urody :(
OdpowiedzUsuńPomadka to zdecydowanie nie mój kolor, natomiast róż jak najbardziej. Lubię takie odcienie, ostatnio zauważyłam, że chętniej sięgam po te w kierunku typowego różu niż brzoskwini.
OdpowiedzUsuńTakie odcienie bardzo fajnie odświeżają i podkreślają urodę :)
Usuń