Jak obiecałam, tak robię i przedstawiam premierowy epizod miniaturowej środy, którą otwierają „piękności wielkości kęsa” prosto od Too Faced. Czekoladowej marki, która do tej pory nie wzbudzała we mnie większych emocji. Pomijając brzoskwiniową serię, która szybko wpadła mi w oko, nie spodziewałam się, że marka ma więcej produktów wartych uwagi.
„Bite-sized Beauties” to chwytliwa nazwa dla pudełka miniatur, które otrzymałam w Sephora w ramach programu lojalnościowego, pozwalającego na wymianę punktów na różne ciekawe produkty. W skład zestawu wchodzą cztery miniatury w rozmiarze deluxe: Chocolate Bar Palette z 3 cieniami oraz bronzerem, Shadow Insurance, Melted Chocolate Lipstick w odcieniu Chocolate Honey oraz kultowa maskara Better Than Sex. Oprócz bronzera Chocolate Soleil, który miałam okazję już testować, pozostałe produkty są dla mnie absolutną nowością, więc z wielkim entuzjazmem podeszłam do testowania tych miniatur.
Deluxe Chocolate Bar Palette
Wielokrotnie wspominałam, że czekoladowe palety traktuję trochę po macoszemu. Wszyscy się nimi zachwycają, ale mnie te czekoladowe brązy, których na pęczki w ofertach innych marek, nie uwodziły. Nie wspominając już o słodkim zapachu, który mnie osobiście irytuje. Jako kolory reprezentatywne dla Chocolate Bar producent wybrał do uroczej miniaturowej palety metaliczny szampański Champagne Truffle, satynowy karmelowy Salted Caramel i matowy czekoladowy Semi-Sweet, z których można stworzyć naturalny dzienny makijaż. Przyjemnie kremowe, dobrze napigmentowane i raczej nie osypujące się cienie sprawiają, że oko maluje się praktycznie samo. Rozcieranie cieni jest bezproblemowe, trwałość doskonała, a wykończenie bardzo naturalne. Czekoladowy, neutralny bronzer o konsystencji zbliżonej do cieni i bardzo przyzwoitej pigmentacji to produkt, który dopełnia makijaż brązowiąc skórę w bardzo estetyczny, naturalny sposób. Nie wiem jak to możliwe, że jednak w tych trzech miniaturowych kolorach było coś tak niepowtarzalnego, że zachęciło mnie to do zakupu pełnowymiarowej palety.
|
od lewej: Champagne Truffle, Salted Caramel, Semi-Sweet, Chocolate Soleil |
Shadow Insurance oraz Better Than Sex Mascara
W pudełeczku oprócz cieni oraz bronzera znalazły się dwa dodatkowe kultowe produkty do makijażu oka, o których słyszałam już wcześniej ze względu na fakt, że są „vegan-friendly” oraz „cruelty-free”.
Baza pod cienie Shadow Insurance ma fajną, delikatnie olejową konsystencję, która pozostawia delikatną lepiącą powłokę na powiece. Powiem szczerze, że pierwszy raz spotkałam się z taką formułą w tego typu produkcie i niestety nie polubiliśmy się przy pierwszym użyciu. Powodem tego była moja niecierpliwość, bo baza nie zdążyła na powiece zaschnąć, a tego wymaga jej konsystencja, by była w pełni trwała. Po odczekaniu kilku sekund i przypudrowaniu cielistym cieniem, baza jest nie do zdarcia i za to ją lubię.
Ostatnim z produktów do oczu jest znana wszystkim maskara „lepsza niż seks”, która wzbudza wiele emocji nie tylko ze względu na swoją nazwę. W internecie można znaleźć bardzo skrajne opinie na jej temat, w tym stwierdzenia, że jest „mało czarna”, „nic nie robi”, „szybko zasycha w opakowaniu” i „mocno się osypuję”. Niestety nie mogę potwierdzić żadnego z wyżej wymienionych. Chociaż się tego nie spodziewałam temu produktowi mówię zdecydowane „tak”, bo na moich rzęsach wygląda cudnie. Szczotka w kształcie klepsydry jest łatwa w obsłudze i ładnie pogrubia oraz rozdziela rzęsy, a sam produkt trzyma się cały dzień bez efektu „pandy”. Może „lepsza niż seks” nie jest, ale robotę robi jak należy.
Melted Chocolate Lipstick w odcieniu Chocolate Honey
Zdecydowanie jest to najsłabszy produkt z miniatur, które pojawiły się w pudełku. Winny temu jest ciepły czekoladowy kolor (dokładnie taki jak opakowanie), który nie gra z odcieniem mojej skóry i wygląda po prostu dziwnie. Może nie znalazłam jeszcze na niego sposobu, ale póki co po prostu go nie lubię. Wielka szkoda, bo formuła jest bardzo zachęcająca. Kremowa konsystencja, która sprawia wrażenie jakby nawilżała usta, naturalne, satynowe wykończenie i poprawna trwałość brzmią wystarczająco zachęcająco bym przyjrzała się innym produktom z serii Melted.
Too Faced pozytywnie zaskakuje mnie swoimi miniaturami. Nie spodziewałabym się, że polubię się z tę czekoladową marką, ale mam wciąż ochotę na więcej. Każdy z produktów z pudełeczka zasługuje na uwagę i przyznam się po cichu, że w toaletce mam już zapasową pełnowymiarową maskarę „lepszą niż seks” oraz Chocolate Bar.
A jaka jest Wasza opinia na temat produktów Too Faced? Mieliście z nimi styczność? Może, któryś z pokazanych przeze mnie dzisiaj jest Waszym ulubieńcem? A może dopiero planujecie zakupy? Koniecznie dajcie znać w komentarzach i podzielcie się wrażeniami z nowej środowej serii. Podoba Wam się „Miniaturowa środa”?
Miniaturowe pozdrowienia!
Kasia
Z Too Faced nie miałam nic, ale paletki czekoladki mnie kuszą :) A te miniaturki są przesłodkie :D
OdpowiedzUsuńUwielbiam miniaturki kolorówki. Z Too Faced mam paletkę pełnowymiarową oraz mini tusz;)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię miniaturki czasami nawet mam wrażenie,że są one lepsze niż oryginały:)
OdpowiedzUsuńNa pewno są znacznie bardziej przydatne w podróżach :)
UsuńUwielbiam tusz too faced - zawsze kupuje miniaturę, bo łatwiej ją zużyć, natomiast taka paletka cienie według mnie jest trafem w 10 :)
OdpowiedzUsuńPaletka jest rewelacyjna, kiedy nie lubi się często zmieniać makijażu oka :)
Usuń