"Włóż róż i już", czyli jeden z popularniejszych tytułów postów w blogosferze. Przynajmniej tych traktujących o różach. Trochę czasu minęło zanim ja przekonałam się do tego magika, który sprawia, że nawet najskromniejszy makijaż daje świeży i naturalny wygląd. A potem poszło już z górki. Różowe, brzoskwiniowe, mauve, satynowe, matowe, z drobinkami, prasowane, mineralne. I zabrakło tylko tych w kremie. A żeby moja kolekcja była kompletna musiałam się pokusić o zakup. Oczywiście miałam już wcześniej styczność z różami w kremie, ale jakoś nie przekonała mnie do siebie aplikacja palcami. W zeszłym miesiącu zakupiłam Glam Brush T5, który idealnie nadaje się do aplikacji produktów w kremie. A skoro jest pędzel to i róż musi być.
Zachęcona opiniami w internecie zdecydowałam się na zakup różu Inglota w odcieniu 80. Przepiękny, bardzo naturalny i neutralny odcień. Nie za ciepły, nie za zimny, po prostu wymarzony, bo tego brakowało w mojej kosmetyczce. Rozpoczynając od spraw technicznych - plastikowe niewielkie opakowanie charakterystyczne dla produktów Inglota. Róż ma 5,5 g (starczy na wieki), 12 miesięcy ważności i prawdopodobnie został wyprodukowany w Polsce, chociaż brak o tym wzmianki na opakowaniu). Dostępny w każdym sklepie i wysepce Inglot za jakieś 25 zł.
Produkt ma bardzo zbitą konsystencję, która pod wpływem ciepła palców szybko staje się maślana. Przy rozcieraniu ma się wrażenie jakby produkt robił się trochę pudrowy, ale na twarzy ma piękne satynowe wykończenie. Oczywiście mam tutaj na myśli aplikację produktu palcami, bo nie da się wyczuć konsystencji przy aplikacji pędzlem. Eksperyment palcami zrobiłam na potrzeby posta, ponieważ nie ukrywam, że preferuję aplikację makijażu bez nadmiernego brudzenia się. W końcu dlatego zamówiłam T5. Przy aplikacji pędzlem róż rozprowadza się równie komfortowo i szybko. Ładnie się rozciera i nie znika przy aplikacji, trzeba tylko uważać na pigmentację. Niewielka ilość produktu na włoskach to naprawdę intensywny odcień na buzi. Róż aplikuję na twarz prosto na podkład i już go nie pudruję, żeby nie tracić wykończenia. W takiej formie utrzymuje się na buzi cały dzień bez blaknięcia i ścierania się. Nie bez powodu stał się moim kosmetykiem sierpnia :)
na twarzy: podkład Whipped Creme, korektor Catrice, róż Inglot, puder bambusowy, kredka do brwi Catrice, tusz do rzęs LashMania |
Szukacie fajnego kosmetyku w dobrej cenie? Zapraszam do Inglota po róż w kremie. Naprawdę się opłaca. I wiecie - noście róż i już :)
Pozdrawiam,
life in dots
Wygląda pięknie i tak delikatnie, tez mam kremowy z inglota ale nie w słoiczku :)
OdpowiedzUsuńEfekt jest piękny i delikatny :)
OdpowiedzUsuńKolor jest zachwycający i chętnie zapoznam się z ich ofertą. Lubię róże w kremie, obecnie używam Bourjois, a miło wspominam Maybelline.
OdpowiedzUsuńBardzo ładny kolor. Jeszcze bardziej podoba mi się Twoja cera. :) Pięknie rozświetlona.
OdpowiedzUsuńpiękny kolor :)
OdpowiedzUsuńprzepiękny jest ten różyk!
OdpowiedzUsuńMuszę go położyć gdzieś na wierzchu i w końcu zacząć używać :)
OdpowiedzUsuń