Dobry krem do twarzy jest znaleźć równie trudno, co dobrego fryzjera. Zawsze jest coś nie tak – konsystencja, poziom nawilżenia, działanie, komedogenność. Zawsze coś, dlatego ja nie ustaję w poszukiwaniach i mam nadzieję, że kiedyś trafię na pielęgnacyjny ideał do mojej mieszanej, naczyniowej i meeeeeega wrażliwej skóry. Póki co najbliżej ideału był Antirougeus Jour z Avène, a jak blisko do ideału dzisiejszemu bohaterowi – Hyséac Mat od Uriage?
Hyséac Mat to krem w klasycznej plastikowej, miękkiej tubce z zieloną nakrętką. Nic niesamowitego, odkrywczego czy cokolwiek. Nie tańczy, nie śpiewa, nie świeci – przeciętniak z wizualnego punktu widzenia. Chociaż mi to specjalnie nie przeszkadza, to czasami lubię jakieś niestandardowe rozwiązania. W końcu jestem kobietą, trochę sroką ;) Tubka ma 40 ml, krem jest ważny 12 miesięcy od daty otwarcia i spokojnie da się go zużyć w tym czasie. Krem ma bardzo wyczuwalny świeży, jakby ogórkowy zapach i zielonkawy odcień. Konsystencja tego produktu jest bardzo przyjemna – lekka i żelowa. Do kupienia prawie we wszystkich aptekach za około 40 zł (mi się udało go kupić w promocji za 33 zł).
Producent zapewnia, że krem „skutecznie redukuje błyszczenie przy jednoczesnym zachowaniu właściwego poziomu nawilżenia skóry”, a także „substancje aktywne zawarte w kremie pochłaniają nadmiar serum, oczyszczają rozszerzone pory zmniejszając ich rozmiar a tym samym widoczność”. Podobno „skóra pozostaje czysta, świeża i matowa przez 12 h”, a krem jest „idealny pod makijaż”, hipoalergiczny i nie komedogenny. Oczywiście skuteczność została potwierdzona klinicznie (1).
nie mam zielonego pojęcia co zrobił blogger, że to zdjęcie wygląda tak, jakbym miała poparzoną rękę |
Zacznijmy od początku. Krem ma matowić i jednocześnie nawilżać, robi jedno i drugie i w obu przypadkach nie wystarczająco. Matowienie jest, ale przez jakieś pół godziny do godziny, w porywach do dwóch przy dobrych warunkach pogodowych, bynajmniej nie 12 godzin. Nawilżenie? Jest, ale takie typowo dzienne i powiem szczerze, że ja jako posiadaczka mieszanej cery przetłuszczającej się w strefie T, naprawdę czasami czułam niedosyt nawilżenia. Na pewno nie jest to krem, który można stosować na noc, bo rano okaże się, że mamy pustynię na twarzy. Nie jest to poziom nawilżenia skóry, który ja uważam za właściwy. Następny punkt to te nieszczęsne rozszerzone pory, które podobno mają być oczyszczone i zmniejszone. Przyglądałam się i przyglądałam i jeszcze przyglądałam i nie zauważyłam. Nie ma efektu zwężonych czy mniej widocznych porów, nie ma nawet optycznego wygładzenia, chociaż skóra wydaje się w dotyku bardziej przyjemna i aksamitna. Tej obietnicy producenta krem absolutnie nie spełnia, ale przynajmniej nie jest komedogenny (jak zapewnia producent!), co zdarza się nawet w przypadku kremów przeznaczonych do cery trądzikowej. Hyséac Mat spełnia jednak kryterium bycia bazą pod makijaż, bo pod tym względem jest rewelacyjny – lekki, nie tłusty i szybko się wchłania. Miałam wrażenie, że na tym kremie niektóre podkłady dużo lepiej się rozprowadzały niż na innych dotychczas przeze mnie używanych. Z plusów mogę jeszcze wymienić żelową konsystencję, która daje przyjemne, odświeżające wrażenie na skórze (a może to ten zapach ogórka?) i na pewno przyczynia się do tego, że krem tak szybko się wchłania. Co do hipoalergiczności, to jest tu pewnego rodzaju przekłamanie. Bo naprawdę trudno mi uwierzyć, że produkt o tak silnym zapachu i jakimś sztucznym zabarwieniu może być hipoalergiczny. Ba, nawet spowodował u mnie podrażnienie któregoś dnia, gdy nałożyłam go na mocno oczyszczoną buzię. Uwierzcie mi – szybko wsadziłam twarz pod zimną wodę. Możliwe, że to wina alkoholu, który w składzie kremu jest na trzecim miejscu, po wodzie i wodzie termalnej Uriage. No, ale przecież „hipoalergiczny” to termin odnoszący się do mniejszego prawdopodobieństwa wywołania alergii, a nie do braku tego prawdopodobieństwa. Ja jednak uważam, że to nadużycie w przypadku tego produktu.
Krem nie jest zły, ale nie jest też dobry. Przeciętniak pod względem pielęgnacyjnym, ale świetny jako baza pod makijaż. To jednak nie sprawia, ze warto wydać na niego 40 zł, równie fajnie pod makijaż sprawdzały się u mnie kremy Nivea zanim zaczęły mnie uczulać. Czy polecam? Nie specjalnie. Chociaż może by się sprawdził pod makijaż jako lekka baza na jakiś bardziej treściwy krem.
A Wy mieliście Hyséac Mat? Jak wspominacie? A może macie jakiegoś swojego matującego ulubieńca?
Pozdrawiam,
Kasia
Planowałam jego zakup, ale jednak sobie odpuszczę ;)
OdpowiedzUsuńNo to z tym matem się nie popisał:(
OdpowiedzUsuńza taką cenę to na pewno go nie kupię :)
OdpowiedzUsuńJakoś mnie nie porywa ;) Nie miałam go i mieć nie będę raczej.
OdpowiedzUsuńJa rano używam aktualnie: najpierw żel aloesowy na całą buzię, potem na nos (jako jedyny ma problem z przetłuszczaniem) nakładam odrobinę kremu Siarkowa moc i jest idealnie.
Też mam cerę mieszaną i wiem dzięki Tobie, żeby nie wydawać na niego kaski. :)
OdpowiedzUsuńNiestety go nie znam :(
OdpowiedzUsuńNie używałam go, ale raczej nie kusi ;)
OdpowiedzUsuńNie wart swojej ceny :P
OdpowiedzUsuń