Częścią odkrywania USA (i ogólnie świata ;)) są małe i duże wycieczki, z których zazwyczaj przywozimy ogromną liczbę różnorodnych zdjęć. Zdjęć miejsc, ludzi, sytuacji, które nas zaciekawiły, zainspirowały i rozbawiły. Przeglądając wszystkie fotografie narodził mi się pomysł na “Pocztówki”.
Pierwsze wiosenne dni są dla nas motorem napędowym do tworzenia wspomnień z różnych miejsc. A jaki jest najlepszy na to sposób? Jednodniowe spacery bez planu i przewodnika. Czasami po prostu zakładamy buty, łapiemy kurtki i jedziemy w dowolne miejsce znalezione palcem na mapie. To taka nasza metoda na wczucie się w rytm miasta. Tym razem, oddalonego od nas o godzinę jazdy pociągiem, malowniczego Providence.
Providence jest stolicą stanu Rhode Island założoną w 1636, jednym z najstarszych miast Ameryki i trzecim co do wielkości miastem Nowej Anglii. Mimo tego, panuje tu niesamowita atmosfera małego miasteczka. To poniekąd było wielokrotnie zarzucane władzom miasta, argumentując, że nie zachęca to turystów do odwiedzin. Jednak to trochę senne, przyjazne i piękne małe, wielkie miasto ma bardzo wiele do zaoferowania. Wystarczy przejść się starymi ulicami Downtown i Waterplace Park, żeby docenić jak urocze jest to miejsce na tle innych, wielkich miast Stanów Zjednocznych. A to dopiero początek, bo w Providence znaleźć można cudowne wiktoriańskie budynki, pierwszy Baptystyczny zbór w USA, Uniwersytet Browna i bulwary przy Providence River, na której co roku odbywają się pokazy WaterFire. Krajobraz miasta to niepowtarzalna mieszanka 19-wiecznych budynków, neoklasycznego Rhode Island State House, art-deco Bank of America rodem z Wielkiego Gatsbiego i nowoczesnego One Financial Plaza. Ta różnorodność nadaje miastu artystycznego nieładu i tworzy poczucie kosmopolityzmu. Providence to miejsce nietuzinkowe – były lider industrializacji, obecna stolica kreatywna kraju, siedziba uniwersytetu z Ivy League, a jednocześnie miasto pozbawione tego „zblazowania” charakterystycznego dla metropolii.
Providence zrobiło na mnie ogromne wrażenie i liczę na to, że chociaż po części przekazałam Wam to na zdjęciach. Mam nadzieję, że seria „Pocztówki” spodoba Wam się i z chęcią będziecie czytać, a przede wszystkim oglądać moje wrażenia z miejsc, które odwiedziłam.
Pozdrawiam!
Kasia
Zaskoczyły mnie te gniazdka elektryczne na drzewie. Wyobrażasz dobie coś takiego u nas? Bo ja nie ;) W każdym razie seria zapowiada się fajnie i będę z chęcią czytać.
OdpowiedzUsuńGniazdka i internet można tutaj znaleźć w różnych dziwnych miejscach ;) Z jednej strony to mega dziwne, ale z drugiej super użyteczne. Mam nadzieję, że następne posty też się spodobają :)
UsuńMnie też to zaskoczyło :D
UsuńMiło się czytało!
Cieszę się, dziękuję :)
Usuń